Wchodząca 1 kwietnia 2014 roku w życie zmiana ustawy okołobudżetowej, zmniejszająca poziom dofinansowania dla zatrudnionych osób niepełnosprawnych, może wywołać dużo dalej idące konsekwencje niż wydaje się jej twórcom.

 

Idea usunięcia pracowników posiadających stopień niepełnosprawności spośród pracowników wykonujących zadania ochroniarskie (wymagające posługiwania się bronią, użycia środków przymusu czy pełnienia służby w obiektach podlegających obowiązkowej ochronie) wydaje się być pomysłem jak najbardziej logicznym i słusznym. Każdy chciałby, aby pracownicy ochrony wyglądali i gwarantowali jak najwyższy poziom sprawności i skuteczności działania. Temu służą odpowiednie szkolenia i orzeczenia lekarskie dla pracowników chcących pracować, jako kwalifikowani pracownicy ochrony. Jednak przed laty pozostawiono lukę w przepisach pozwalającą uzyskać jednocześnie i grupę niepełnosprawności i orzeczenie lekarskie o posiadaniu zdolności do wykonywania zawodu ochroniarza.

Luka luką i nie będę się zastanawiał skąd się wzięła. Nie ulega jednak wątpliwości, że została wykorzystana i dzisiaj liczba pracowników posiadających licencję pracownika ochrony i stopień niepełnosprawności jest znaczna. Na rynku ochrony, który jest wart dzisiaj około 6 mld zł. procent wpływów wynikających z dofinansowania dla osób niepełnosprawnych nie jest mały. Duże i małe firmy korzystając z tych dodatkowych pieniędzy, wykorzystuje je do obniżenia poziomu cen i skuteczniejszego poruszania się na naszym bardzo konkurencyjnym rynku. Jak byśmy na to nie spojrzeli mleko się wylało i dzisiaj funkcjonowanie wielu firm ochrony jest mocno związane z poziomem comiesięcznych wpływów z Państwowego Funduszy Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. Wpływy te zostaną znacząco ograniczone 1 kwietnia 2014 roku, tym bardziej, że największe skutki zmniejszenia dofinansowania związane są z pracownikami z II stopniem niepełnosprawności.

Powstaje pytanie – dlaczego tak wiele osób z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności znalazło się w szeregach pracowników ochrony? Ta historia zaczęła się kilka lat temu. Wzrastająca konkurencja spowodowała, że zarządzający firmami szukali sposobów obniżenia kosztów płac. Istniały dwie drogi. Jedna to zatrudnianie na umowy zlecenia i zaniżanie stawek dla pracowników i druga zatrudnianie pracowników niepełnosprawnych na umowy o pracę i korzystanie z dofinansowania.

Rząd widząc wzrastające koszty PFRONU rozpoczął działania zmierzające do zmniejszenia wypłat dofinansowań. Pierwszym krokiem było wyłączenie osób posiadających prawo do emerytury i grupę niepełnosprawności z grupy, na którą pracodawca otrzymywał dofinansowanie. Spowodowało to wymianę w przedsiębiorstwach pracowników na pracowników bez prawa do emerytury, którzy posiadają przynajmniej lekki stopień niepełnosprawności. W kolejnych latach obniżano dofinansowanie dla lekkiego stopnia niepełnosprawności, jednocześnie podnosząc dla stopnia umiarkowanego (wyższego). Reakcja zarządzających przedsiębiorstwami była prosta do przewidzenia – masowe zwolnienia pracowników ze stopniem lekkim i zatrudnianie pracowników ze stopniem umiarkowanym oraz przerzucanie pracowników na umowy zlecenia.

Nadchodzący rok przyniesie największe zmiany. Największy w historii spadek poziomu dofinansowania dla osób ze stopniem umiarkowanym (zrównanie ze zwykłymi przedsiębiorstwami) na poziomie 30%. Szefowie przedsiębiorstw, które nie korzystają z dofinansowania dla niepełnosprawnych zakrzyknęli chórem to dobrze, teraz będzie równość na rynku i nie będzie zaniżania ceny przez zakłady pracy chronionej. Pytanie jednak, czy ta słuszna z założenia reakcja jest uzasadniona?

(...)

 

Robert PIEPRZNY

Artykuł PZP „OCHRONA”

 

Cały artykuł przeczytają Państwo w piśmie Ochrona Mienia i Informacji 6/2013

 

Pin It