W lutym 2022 roku, zanim dym z pierwszych ostrzałów zdążył osiąść nad ukraińskimi miastami, pracownicy muzeów już pakowali eksponaty do skrzyń. Nie czekali na rozkazy, nie zastanawiali się nad symboliką. Brali w ręce dzieła sztuki warte miliony i chowali je w piwnicach, w schowkach, w miejscach, o których nie śmiał wiedzieć nikt, oprócz wąskiego grona zaufanych ludzi. To nie był gest heroiczny. To była robota do wykonania. Ukraina pokazała wtedy coś, czego Europa nie widziała od dziesięcioleci: jak wielkie słowa o ochronie dziedzictwa kulturowego zamieniają się w konkretne, przyziemne, czasem wręcz brutalne działania. Jak katalogi muzealne stają się listami ewakuacyjnymi. Jak patos ustępuje miejsca procedurom. Jak deklaracje przekładają się na klucze do skrzyń, na znaki ewakuacyjne, na hasła radiowe.
Warto przyjrzeć się zatem temu, co sprawia, że kultura potrafi się bronić sama, nawet gdy wszystko wokół się sypie? Co dzieje się, gdy muzea działają jak jednostki wojskowe, a konserwatorzy zabytków myślą kategoriami logistyki, nie estetyki? W ciągu trzech lat Ukraina udowodniła, że odporność to nie cecha charakteru ani narodowa tradycja. To nawyk. To seria drobnych, precyzyjnych gestów, które sumują się w coś większego: w system, w strategię, w mechanizm przetrwania.
Kultura broni się przed zagładą, nie przez manifestacje, lecz przez metodę. Nie poprzez apele, lecz poprzez opracowane wcześniej algorytmy działania i tego powinniśmy się uczyć.
Ukraina w liczbach
Zacznijmy od faktów, bo fakty niosą ciężar. UNESCO, prowadząc własną, transparentnie aktualizowaną weryfikację, potwierdziło do 22 września 2025 roku uszkodzenie 509 miejsc w Ukrainie od 24 lutego 2022 roku, w tym 34 muzea, 268 budynków o wartości historycznej i artystycznej, 152 obiekty sakralne, 33 pomniki, 18 bibliotek, a także jednego archiwum i trzech stanowisk archeologicznych. To zestawienie, widoczne publicznie i opatrzone datą ostatniej aktualizacji, stało się narzędziem do mierzenia skali zniszczeń w świecie kultury. Pozwala rozmawiać z rządami, ubezpieczycielami i donatorami na podstawie liczb, a nie intuicji, i przekładać je na decyzje o ewakuacjach, priorytetach konserwatorskich oraz wsparciu infrastrukturalnym. Dzięki precyzji kategoryzacji (typy obiektów, lokalizacja, status weryfikacji) to nie jest rejestr „ku pamięci", lecz mapa operacyjna. Od Odessy po Czernihów można ją kłaść na stół razem z planami transportów, polisami i kosztorysami.
Równolegle działa krajowy system raportowania, w którym Ministerstwo Kultury Ukrainy konsekwentnie publikuje dwie uzupełniające się ścieżki danych: o dziedzictwie (zabytkach w rozumieniu prawa) i o szeroko rozumianej infrastrukturze kultury (instytucjach, od domów kultury po biblioteki). Na osi czasu widać wyraźnie, jak skala zniszczeń rośnie i jak państwowy monitoring ewoluuje, żeby uchwycić pełny obraz sytuacji. 10 stycznia 2024 roku resort informował o 872 uszkodzone lub zniszczone obiekty dziedzictwa, w tym 120 o randze krajowej. Niepełne cztery miesiące później, 6 maja 2024 roku, liczba ta wzrosła do 1062 obiektów dotkniętych agresją. Osobno prowadzony jest rejestr infrastruktury kultury: 5 sierpnia 2024 roku wykazano 2024 zniszczone lub uszkodzone obiekty tego typu, a już 4 października 2024 roku było ich 2093.
W roku 2025 obie te krzywe nadal wspinały się w górę. 1 października 2025 roku na stronie resortu widniała liczba 1599 obiektów dziedzictwa oraz 2415 jednostek infrastruktury kultury ujętych jako poszkodowane. To nie są suche statystyki zamknięte w szufladzie. To żywe dokumenty, które aktualizują się niemal w czasie rzeczywistym, reagując na każdy nowy atak, każde nowe uszkodzenie.
Ta ciągłość publikacji robi różnicę praktyczną, nie tylko symboliczną. Pozwala władzom i partnerom zewnętrznym „przeliczać" potrzeby na dostawy skrzyń, materiałów ogniotrwałych, zasilania awaryjnego czy tymczasowej kontroli klimatu dokładnie tam, gdzie dane wskazują najpilniejsze ryzyko wtórnych zniszczeń. Gdy wiemy, że w danym regionie przybyło dwadzieścia uszkodzonych muzeów w ciągu miesiąca, wiemy też, ile agregatów prądotwórczych trzeba wysłać i ile ekip konserwatorskich musi ruszyć w teren. Właśnie dlatego te komunikaty nie są biurową fanaberią ani formalnym obowiązkiem wobec międzynarodowych raportów. To warunek przekuwania deklaracji w sprzęt, paliwo, transport i szybkie decyzje kadrowe. To różnica między „chcielibyśmy pomóc" a „wiemy dokładnie, co i gdzie jest potrzebne". (...)

„Ochrona i Bezpieczeństwo” 5/2025
Artykuł w całości w:













