2014-01-62-2
16 grudnia 2013 roku w Teatrze Studio w Warszawie i na antenie Radio TOK FM – odbyła się debata z cyklu STUDIOTOK z udziałem publiczności pod tytułem „Być kibolem w Polsce...".
W dyskusji udział wzięli m.in.: przedstawiciele Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Ministerstwa Sportu, klubów piłkarskich, policji i kibiców.

Z Krzysztofem Liedelem, Zastępcą Dyrektora Departamentu Prawa i Bezpieczeństwa Pozamilitarnego BBN, a także uczestnikiem debaty i zagorzałym kibicem rozmawia Katarzyna Dąbrowska.

 

Katarzyna Dąbrowska: Często chodzi Pan na mecze?

Krzysztof Liedel: Staram się bywać tak często, jak czas i obowiązki pozwalają.

 

KD.: I nie budzi Pana wątpliwości bezpieczeństwo na stadionach?

KL.: Szczerze mówiąc, nie bardzo. Uważam, że obecna organizacja meczów, podobnie zresztą jak innych rodzajów imprez masowych – nie tylko sportowych – stanowi wyraz coraz lepszych praktyk w tym obszarze, zarówno ze strony Policji, jak i organizatorów imprez masowych.

 

KD.: A jednak niezwykle często zdarzają się sytuacje, o których nie można wyrazić się inaczej, niż tylko „zakłócenie porządku publicznego” – choć pewnie przeciętnemu Kowalskiemu bliżej byłoby do powiedzenia, że to awantury, burdy i chuligaństwo…

KL.: To prawda, że takie sytuacje miewają miejsce. Nie można jednak zapominać, że są one znacznie bardziej nośne medialnie – a tym samym bardziej nagłaśniane – niż liczne mecze i imprezy, podczas których jest spokojna, przyjazna atmosfera.

 

2014-01-62-1

 

KD.: Czyli nie ma problemu?

KL.: Ależ skąd, problem jak najbardziej istnieje. Nie tkwi on jednak w nazbyt entuzjastycznych kibicach, a raczej w zorganizowanych grupach kiboli, które wspólne zamiłowanie do przemocy i chuliganerii wynoszą nie ze sportowych emocji, a z tego, że ich członkami bywają często żołnierze grup przestępczych. Dla takich osób znalezienie się w tłumie, poddanie się jego psychologii zmierzające do agresji raczej niż wspólnego świętowania, jest czymś naturalnym.

 

KD.: To brzmi jeszcze gorzej, niż zwykli chuligani. Czy oznacza to, że nie powinniśmy chodzić na mecze?!

KL.: Absolutnie nie, oznacza to tylko, że potrzeba jeszcze więcej pracy nad skutecznością przeciwdziałania takim zagrożeniom. Efektywna taktyka działań pododdziałów prewencji oraz surowe, nieuchronne kary – takie, których „solidarna zrzuta na grzywnę dla kolegi” nie załatwi od ręki i które będą szybko i sprawnie orzekane, mają szansę stopniowo poprawiać sytuację.

 

KD.: Co Pan sądzi o „zbiorowej odpowiedzialności”, na którą uskarża się część zwykłych kibiców, nie należących do chuligańskich grup i chcących jedynie kibicować naszym drużynom piłkarskim?

KL.: Tam, gdzie występuje konieczność wprowadzania środków takich, jak zamykanie stadionów, organizacja meczów bez udziału publiczności, czy wprowadzanie innych ostrych środków prewencyjnych, rzeczywiście konsekwencje ponosi znacznie więcej osób, niż tylko sprawcy nagannych czynów. Idea teoretycznie polega na społecznej samoregulacji tych grup, na tym że środowisko powinno wywierać wewnętrzny nacisk na winnych… Jak już jednak powiedzieliśmy, może się to okazać chybionym środkiem zaradczym – ci chuligani, którzy „chuliganują” w znacznej mierze ze względu na powiązania ze światem przestępczym z zasady w pewnym sensie nie są predysponowani do poddawania się społecznym wymogom.

 

2014-01-62-3

 

KD.: Czy widzi Pan zatem jakąś pozytywną perspektywę rozwiązania tego dylematu?

KL.: Tak, choć bez wątpienia jest to perspektywa długofalowa. Eliminowanie przemocy ze stadionów, podobnie jak z całej sfery publicznej, wymaga cierpliwej pracy u podstaw. Promowanie właściwych zachowań, piętnowanie niewłaściwych, doskonalenie systemowych rozwiązań zarówno w zakresie prewencji, jak i karania to droga, która sprawdziła się wcześniej w wielu innych krajach.

 

KD.: Dziękuję za rozmowę.

KL.: Dziękuję – życząc Pani i wszystkim Czytelnikom OMiI spokojnego i bezpiecznego roku 2014.

 

Pin It